11/04/2015

TIME FOR DISNEYLAND!

fot: google.com
                              


W pierwszej połowie 2015 roku udało mi się spełnić dwa z moich „podróżniczych” marzeń. Niestety nie te największe, ale postawione dość wysoko na mojej prywatnej liście (która swoją drogą przestaje być prywatna, skoro się nią z Wami dzielę ;)).


Tak jak pisałam już wcześniej tutaj: KLIK! marzył mi się paryski Disneyland (w zasadzie marzy mi się bardziej ten na Florydzie, ale od czegoś trzeba zacząć) i w czerwcu to marzenie zostało zrealizowane!

W związku z tym, że rok wcześniej spędziliśmy w Paryżu długi weekend i poświeciliśmy kilka dni w całości na zwiedzanie (przeszliśmy chyba ze 100 kilometrów!), tym razem celem był tylko i wyłącznie Disneyland :)

Po przyjeździe do Paryża w piątek popołudniu poszwędaliśmy się trochę po mieście - standardowo w programie mieliśmy spacer koło wieży Eiffla (na która wdrapaliśmy się rok wcześniej), wzdłuż Loary i zjedzenie naleśników z nutellą (to był w sumie drugi cel przyjazdu do Paryża ;))

W Disneylandzie stawiliśmy się w sobotę ok. 11.00 gotowi na całodzienną przygodę. Bilety do oby dwóch parków (Disneyland Park i Walt Disney Studios Park) kupiliśmy przez Internet kilka dni przed wyjazdem, wiec nie pozostało nam nic innego, jak tylko zaparkowanie auta i przekroczenie magicznej bramy!


Eksplorowanie Disneylandu zaczelismy od Walt Disney Studios Park, czyli od mniejszego parku polecanego dla dorosłych (więcej możliwości mrożących krew w żyłach ;)) W tym parku zaliczyliśmy dosłownie wszystkie atrakcje dla dorosłych i część dla dzieci (niektóre nawet po kilka razy!).

Poniżej przybliżę Wam te moim zdaniem najciekawsze

Tower of Terror – zaczęliśmy od niej dlatego, że była od razu przy wejściu i prowadziła do niej dłuuuga kolejka, a wg informacji w aplikacji pokazującej kolejki do poszczególnych atrakcji (polecam pobrać na smartfona!) taka kolejka miała utrzymać się przez cały dzień. Była to zdecydowanie najstraszniejsza atrakcja ze wszystkich – wyszliśmy bladzi i wcale nie było nam do śmiechu! Nie zapowiadało się przecież tak strasznie, chociaż krzyczących ludzi słyszeliśmy z daleka… Co się działo: razem z 15 innymi osobami zostaliśmy wprowadzeni do opuszczonego hotelu, posadzeni na ławeczce w ciemnej windzie, która jeździła w górę i niespodziewanie spadała z prędkością większa niż grawitacja…. Na samo wspomnienie o tym robi mi się słabo, wiec nie próbujcie sobie tego nawet wyobrażać. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach i raczej nie po obfitym posiłku ;)

Potem było już tylko lepiej!

fot: google.com



Armageddon (Studio efektów specjalnych) – podróżowaliśmy po stacji kosmicznej i przeżyliśmy spotkanie z kometą. Mnóstwo efektów specjalnych, wybuchy, ruchoma podłoga – naprawdę można się było poczuć jak w innym świecie! Polecam dla każdego!


fot: google.com



Rock ‘n’ Roller Coaster Aerosmith – rollercoaster tylko dla dorosłych, czyli prędkość wbijająca w fotel. Ciemny tunel oświetlony jedynie neonami i muzyka Aerosmith w tle. Czad!

fot: google.com



Crush’s Coaster – to najbardziej oblegana atrakcja ze wszystkich! Ogromne zainteresowanie zarówno u dzieci jak i dorosłych. Gigantyczne kolejki przez cały dzień! Aby nie czekać bardzo długo w kolejce polecam skorzystanie z opcji „single rider”, czyli z osobnej kolejki, dla tych, którym nie przeszkadza, że zostaną rozdzieleni ze współtowarzyszem i dokoptowani do nieznanych 3 osób. Jeżdżące 4-osobowe krzesełka w kształcie żółwia imitujące podróż w środku prądu wschodnio-australijskiego. Brzmi  bardzo niewinnie, ale jest naprawdę extra!

fot: google.com


Ratatouille: L' Aventure Totalement Toquée de Rémy  - stosunkowo nowa i pierwsza tego typu atrakcja w paryskim Disneylandzie, która została otwarta kilka tygodni przed naszym przyjazdem. Zostaliśmy skurczeni do wielkości szczura, na nosy włożyliśmy okulary 3D i pędziliśmy przez wnętrza paryskiej restauracji razem ze szczurem Remim. Polecam razy milion!

fot: google.com

Moteurs! Action!  – 3 razy w ciągu dnia prezentowany jest show z pokazami kaskaderskimi, gdzie możemy zobaczyć, jak kręci się filmy akcji. Należy pojawić się 20 minut przed pokazem, usiąść wygodnie i śledzić akcj z zapartym tchem. Mega warte polecenia!

Poniżej krótki filmik, który udało mi się nakrecic:





Powyżej wymieniłam najciekawsze atrakcje, które zaliczyliśmy w Walt Disney Studios Park. Pozostałe nie zapadły mi w pamięć, co po prostu oznacza, ze nie sa warte opisywania lub były skierowane ewidentnie do najmłodszych ;)

Po zaliczeniu wszystkiego, co chcieliśmy i zjedzeniu na szybko hamburgera z frytkami, ile sił w nogach pobiegliśmy (dosłownie!) do drugiego, zlokalizowanego zaraz obok parku, czyli...

 Disneyland Park!


fot: google.com



Spacer po Disneyland Park rozpoczyna się od glownej alei czyli tzw „Main Street”, która stylizowana jest na amerykańska ulice z lat 20 z mnóstwem sklepów.
Ten park podzielony jest znacznie większy i został podzielony na 4 krainy tematyczne nawiazujace do konkretnych bajek i bohaterów Disneya.
W (prawie) każdej z poniższych krain znajdują się atrakcje dla dorosłych i dla dzieci, a przy praktycznie każdej atrakcji zlokalizowany jest tematyczny sklep z pamiątkami, przez który trzeba przejść wychodząc – marketing idealnie działający! Prawie każde dziecko (i nie tylko) chce mieć przecież zabawkę z wizerunkiem disneyowskiego bohatera.
Co krok znajdziecie również budki z jedzeniem, napojami, lodami i dosłownie wszystkim, na co przyjdzie Wam ochota. Bazując na swoim doświadczeniu polecam Wam zabrać ze sobą jakieś przekąski i napoje (których my nie wzięliśmy). Jedzenie w Disneylandzie kosztuje miliony monet, a dodatkowo za każdym razem trzeba na nie czekać w długich kolejkach, co jest z kolei stratą cennego czasu. Uwierzcie mi, że podczas czekania na wstęp na atrakcje głód i pragnienie dają o sobie znać ze zdwojoną siłą!
Naszym celem było zaliczenie wszystkich 4 krain i skorzystanie z jak największej ilości atrakcji. Posiłkując się mapą, która dostaliśmy przy wejściu ustaliliśmy plan działania– naszym celem były wszystkie atrakcje dla dorosłych oraz wszystkie atrakcje dla dzieci opisane jako „must seen”.

Frontierland (Kraina Dzikiego Zachodu) w której znajdziemy: salony, kowbojów oraz wszystko, co związane z gorączką złota i atmosferą dzikiego zachodu.

Co udało nam się tutaj zaliczyć:
Phantom Manor - Dom Strachów z XIX wieku - w ogóle nie był straszny, więc to raczej atrakcja dla najmłodszych :)

Big Thunder Mountain Railroad - kolejka górska pędząca między skałami zlokalizowana na sztucznym jeziorze. Tor pełen zawijasów i częsta jazda bokiem, czyli czad!

fot: google.com


Adventureland (Kraina Przygód) nawiązująca do Aladyna, Indiany Jonesa i Piratów z Karaibów

Co udało nam się tutaj zaliczyć:

Indiana Jones and the Temple of Peril - drewniana kolejka, czyli roller coaster pod gołym niebem. Warto wyczekać swoje w kolejce, żeby móc się przejechać. Tak nam się podobało, że przejechaliśmy się nią dwa razy (za każdym razem czekając w dość długiej kolejce).


fot: google.com



Pirates of Caribbean - dość długi rejs łódką po krainie piratów z mnóstwem ruchomych postaci i efektów specjalnych. Fajne i relaksujące zarówno dla dzieci jak i dorosłych :)

fot: google.com


Discoveryland (Kraina Odkrywców) określana także krainą przyszłości i to właśnie tam znajduje się ¾ atrakcji skierowanych do dorosłych.

Co udało nam się tutaj zaliczyć:

Buzz Lightyear Laser Blast - dwuosobowe wagoniki poruszające się powoli do przodu i kręcące się wokół własnej osi. Zadaniem dla każdego było strzelanie do celu z laserowych pistoletów i zdobycie jak największej ilości punktów. Taki trochę laserowy paintball dla każdego.
fot: google.com


Star Tours - zachęceni gigantyczna kolejka, robiliśmy kilka podejść do tej atrakcji, ale za każdym razem szkoda nam było czasu na długie czekanie. Ostatecznie zdecydowaliśmy iść tam pod sam koniec, ok 21.30 kiedy kolejka miała zrobić się krótsza. Całe szczęście, że zrobiliśmy właśnie tak, by była to największa strata czasu - atrakcja z grafika rodem z lat 80-tych zupełnie nieciekawa, nudna i nie mająca żadnego sensu...


Fantasyland (Kraina Fantazji) przeznaczona dla dzieci, gdzie głównym obiektem jest górujący nad całym parkiem Zamek Śpiącej Królewny, który każdy doskonale zna z czołówki bajek Disneya.

Jedyna bardzo rekomendowaną dla wszystkich atrakcja jest "Peter Pan's Flight", niestety zupełnie nie wiem jak to się stało, ale całkowicie o niej zapomnieliśmy, mimo że pod sam koniec zostało nam trochę czasu...
Rzeczywiście wszystkie inne atrakcje w tej krainie skierowane są do najmłodszych, więc nie pozostało nam nic innego jak odwiedzenie Zamku Śpiącej Królewny, a w zasadzie parterowej części udostępnionej dla odwiedzających, gdzie zlokalizowane są sklepy z pamiątkami.


Dwie z atrakcji, które również chcieliśmy zaliczyć (oznaczone jako typowo dla dorosłych), czyli "Les Mystères du Nautilus"i "Space MountainMission 2" były niestety nieczynne, więc mam powód, żeby pojechać tam jeszcze raz!


Na zwienczenie dnia, codziennie o 23.00, czyli gdy atrakcje sa juz nieczynne, zaczyna się trwający ok 45 minut pokaz, na który wszyscy czekaja. Main Street robi sie ogromnie zatloczona i dopiero wtedy widac ta gigantyczna liczbe odwiedzajacych Disneyland.


Naprawdę mozecie wtedy poczuć, ze jesteście w bajce... Zresztą zobaczcie sami, co nagralam!





Jak pewnie zauwazyliscie zadne z powyzszych zdjec nie zostalo wykonane przeze mnie. Nie chcialam tracic czasu na fotografowanie, wiec musicie mi uwierzyc na slowo, ze rzeczywiscie tam bylam ;)

Mam nadzieje, ze moja relacja zachecila Was do odwiedzenia tego miejsca!

Dajcie znac jak to jest z Wami - czy lubicie tego typu atrakcje i czy kiedys tam byliscie?

Ja na pewno wybiore sie tam po raz kolejny, tym bardziej, ze co jakis czas otwierane sa nowe atrakcje!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz