fot: google.com
W pierwszej połowie 2015 roku udało mi się spełnić dwa z
moich „podróżniczych” marzeń. Niestety nie te największe, ale postawione dość
wysoko na mojej prywatnej liście (która swoją drogą przestaje być prywatna,
skoro się nią z Wami dzielę ;)).
Tak jak pisałam już wcześniej tutaj: KLIK! marzył mi się paryski Disneyland (w
zasadzie marzy mi się bardziej ten na Florydzie, ale od czegoś trzeba zacząć) i
w czerwcu to marzenie zostało zrealizowane!
W związku z tym, że rok wcześniej spędziliśmy w Paryżu
długi weekend i poświeciliśmy kilka dni w całości na zwiedzanie (przeszliśmy
chyba ze 100 kilometrów!), tym razem celem był tylko i wyłącznie Disneyland :)
Po przyjeździe do Paryża w piątek popołudniu poszwędaliśmy się trochę po mieście -
standardowo w programie mieliśmy spacer koło wieży Eiffla (na która wdrapaliśmy
się rok wcześniej), wzdłuż Loary i zjedzenie naleśników z nutellą (to był w sumie drugi cel
przyjazdu do Paryża ;))
W Disneylandzie stawiliśmy się w sobotę ok. 11.00 gotowi
na całodzienną przygodę. Bilety do oby dwóch parków (Disneyland Park i Walt
Disney Studios Park) kupiliśmy
przez Internet kilka dni przed wyjazdem, wiec nie pozostało nam nic innego, jak
tylko zaparkowanie auta i przekroczenie magicznej bramy!
Eksplorowanie Disneylandu zaczelismy od Walt Disney Studios Park, czyli od mniejszego parku polecanego dla
dorosłych (więcej możliwości mrożących krew w żyłach ;)) W tym parku
zaliczyliśmy dosłownie wszystkie atrakcje dla dorosłych i część dla dzieci
(niektóre nawet po kilka razy!).
Poniżej przybliżę Wam te moim zdaniem najciekawsze
Tower of Terror –
zaczęliśmy od niej dlatego, że była od razu przy wejściu i prowadziła do niej
dłuuuga kolejka, a wg informacji w aplikacji pokazującej kolejki do
poszczególnych atrakcji (polecam pobrać na smartfona!) taka kolejka miała
utrzymać się przez cały dzień. Była to zdecydowanie najstraszniejsza atrakcja
ze wszystkich – wyszliśmy bladzi i wcale nie było nam do śmiechu! Nie
zapowiadało się przecież tak strasznie, chociaż krzyczących ludzi słyszeliśmy z
daleka… Co się działo: razem z 15 innymi osobami zostaliśmy wprowadzeni do opuszczonego
hotelu, posadzeni na ławeczce w ciemnej windzie, która jeździła w górę i
niespodziewanie spadała z prędkością większa niż grawitacja…. Na samo
wspomnienie o tym robi mi się słabo, wiec nie próbujcie sobie tego nawet
wyobrażać. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach i raczej nie po obfitym posiłku ;)
Potem było już tylko lepiej!
fot: google.com
Armageddon (Studio efektów specjalnych) –
podróżowaliśmy po stacji kosmicznej i przeżyliśmy spotkanie z kometą. Mnóstwo
efektów specjalnych, wybuchy, ruchoma podłoga – naprawdę można się było poczuć
jak w innym świecie! Polecam dla każdego!
fot: google.com
Rock ‘n’ Roller Coaster Aerosmith – rollercoaster tylko dla dorosłych,
czyli prędkość wbijająca w fotel. Ciemny tunel oświetlony jedynie neonami i
muzyka Aerosmith w tle. Czad!
fot: google.com
Crush’s Coaster – to najbardziej oblegana atrakcja ze wszystkich! Ogromne zainteresowanie zarówno u dzieci jak i dorosłych. Gigantyczne kolejki przez cały dzień! Aby nie czekać bardzo długo w kolejce polecam skorzystanie z opcji „single rider”, czyli z osobnej kolejki, dla tych, którym nie przeszkadza, że zostaną rozdzieleni ze współtowarzyszem i dokoptowani do nieznanych 3 osób. Jeżdżące 4-osobowe krzesełka w kształcie żółwia imitujące podróż w środku prądu wschodnio-australijskiego. Brzmi bardzo niewinnie, ale jest naprawdę extra!
fot: google.com
Ratatouille: L' Aventure Totalement Toquée de Rémy - stosunkowo nowa i
pierwsza tego typu atrakcja w paryskim Disneylandzie, która została otwarta
kilka tygodni przed naszym przyjazdem. Zostaliśmy skurczeni do wielkości
szczura, na nosy włożyliśmy okulary 3D i pędziliśmy przez wnętrza paryskiej restauracji
razem ze szczurem Remim. Polecam
razy milion!
fot: google.com
Moteurs! Action! – 3 razy w ciągu dnia
prezentowany jest show z pokazami kaskaderskimi, gdzie możemy zobaczyć, jak
kręci się filmy akcji. Należy pojawić się 20 minut przed pokazem, usiąść
wygodnie i śledzić akcj z
zapartym tchem. Mega warte
polecenia!
Poniżej krótki filmik, który udało mi
się nakrecic:
Powyżej wymieniłam najciekawsze
atrakcje, które zaliczyliśmy w Walt Disney Studios Park. Pozostałe nie zapadły mi w pamięć, co po prostu oznacza, ze
nie sa warte
opisywania lub były skierowane ewidentnie do najmłodszych ;)
Po zaliczeniu wszystkiego, co chcieliśmy
i zjedzeniu na szybko hamburgera z frytkami, ile sił w nogach pobiegliśmy
(dosłownie!) do drugiego, zlokalizowanego zaraz obok parku, czyli...
Disneyland Park!
fot: google.com
Spacer po Disneyland Park rozpoczyna się od glownej alei czyli tzw „Main Street”,
która stylizowana jest na amerykańska ulice z lat 20 z mnóstwem sklepów.
Ten park podzielony jest znacznie większy i został
podzielony na 4 krainy tematyczne nawiazujace do
konkretnych bajek i bohaterów Disneya.
W
(prawie) każdej z poniższych krain znajdują się atrakcje dla dorosłych i dla
dzieci, a przy praktycznie każdej atrakcji zlokalizowany jest tematyczny sklep
z pamiątkami, przez który trzeba przejść wychodząc – marketing idealnie
działający! Prawie każde dziecko (i nie tylko) chce mieć przecież zabawkę z
wizerunkiem disneyowskiego bohatera.
Co
krok znajdziecie również budki z jedzeniem, napojami, lodami i dosłownie
wszystkim, na co przyjdzie Wam ochota. Bazując na swoim doświadczeniu polecam
Wam zabrać ze sobą jakieś przekąski i napoje (których my nie wzięliśmy).
Jedzenie w Disneylandzie kosztuje miliony monet, a dodatkowo za każdym razem
trzeba na nie czekać w długich kolejkach, co jest z kolei stratą cennego czasu.
Uwierzcie mi, że podczas czekania na wstęp na atrakcje głód i pragnienie dają o
sobie znać ze zdwojoną siłą!
Naszym
celem było zaliczenie wszystkich 4 krain i skorzystanie z jak największej
ilości atrakcji. Posiłkując się mapą, która dostaliśmy przy wejściu ustaliliśmy
plan działania– naszym celem były wszystkie atrakcje dla dorosłych oraz
wszystkie atrakcje dla dzieci opisane jako „must seen”.
Frontierland (Kraina
Dzikiego Zachodu) w której znajdziemy: salony, kowbojów oraz
wszystko, co związane z gorączką złota i atmosferą dzikiego zachodu.
Co
udało nam się tutaj zaliczyć:
Phantom Manor -
Dom Strachów z XIX wieku - w ogóle nie był straszny, więc to raczej atrakcja
dla najmłodszych :)
Big
Thunder Mountain Railroad - kolejka górska
pędząca między skałami zlokalizowana na sztucznym jeziorze. Tor pełen zawijasów
i częsta jazda bokiem, czyli czad!
fot: google.com
Adventureland (Kraina Przygód) nawiązująca
do Aladyna, Indiany Jonesa i Piratów z Karaibów
Co
udało nam się tutaj zaliczyć:
Indiana
Jones and the Temple of Peril - drewniana kolejka, czyli roller coaster pod gołym niebem. Warto
wyczekać swoje w kolejce, żeby móc się przejechać. Tak nam się podobało, że
przejechaliśmy się nią dwa razy (za każdym razem czekając w dość długiej kolejce).
fot: google.com
Pirates of Caribbean - dość długi rejs
łódką po krainie piratów z mnóstwem ruchomych postaci i efektów specjalnych.
Fajne i relaksujące zarówno dla dzieci jak i dorosłych :)
fot: google.com
Discoveryland (Kraina Odkrywców) określana
także krainą przyszłości i to właśnie tam znajduje się ¾ atrakcji skierowanych
do dorosłych.
Co
udało nam się tutaj zaliczyć:
Buzz Lightyear Laser Blast - dwuosobowe wagoniki
poruszające się powoli do przodu i kręcące się wokół własnej osi. Zadaniem dla
każdego było strzelanie do celu z laserowych pistoletów i zdobycie jak
największej ilości punktów. Taki trochę laserowy paintball dla każdego.
Star Tours -
zachęceni gigantyczna kolejka, robiliśmy kilka podejść do tej atrakcji, ale za
każdym razem szkoda nam było czasu na długie czekanie. Ostatecznie
zdecydowaliśmy iść tam pod sam koniec, ok 21.30 kiedy kolejka miała zrobić się
krótsza. Całe szczęście, że zrobiliśmy właśnie tak, by była to największa
strata czasu - atrakcja z grafika rodem z lat 80-tych zupełnie nieciekawa,
nudna i nie mająca żadnego sensu...
Fantasyland (Kraina
Fantazji) przeznaczona dla dzieci, gdzie głównym obiektem
jest górujący nad całym parkiem Zamek Śpiącej Królewny, który każdy doskonale
zna z czołówki bajek Disneya.
Jedyna
bardzo rekomendowaną dla wszystkich atrakcja jest "Peter Pan's Flight", niestety zupełnie nie wiem jak
to się stało, ale całkowicie o niej zapomnieliśmy, mimo że pod sam koniec
zostało nam trochę czasu...
Rzeczywiście
wszystkie inne atrakcje w tej krainie skierowane są do najmłodszych, więc nie
pozostało nam nic innego jak odwiedzenie Zamku Śpiącej Królewny, a w zasadzie
parterowej części udostępnionej dla odwiedzających, gdzie zlokalizowane są
sklepy z pamiątkami.
Dwie z atrakcji, które również chcieliśmy
zaliczyć (oznaczone jako typowo dla dorosłych), czyli "Les Mystères du Nautilus"i
"Space Mountain: Mission 2" były niestety nieczynne,
więc mam powód, żeby pojechać tam jeszcze raz!
Na zwienczenie dnia, codziennie o 23.00, czyli gdy atrakcje sa juz nieczynne,
zaczyna się trwający ok 45 minut pokaz, na który wszyscy czekaja. Main Street robi sie ogromnie
zatloczona i dopiero wtedy widac ta gigantyczna liczbe odwiedzajacych
Disneyland.
Naprawdę mozecie wtedy
poczuć, ze jesteście w bajce...
Zresztą zobaczcie sami, co nagralam!
Jak pewnie zauwazyliscie zadne z powyzszych zdjec nie zostalo wykonane przeze mnie. Nie chcialam tracic czasu na fotografowanie, wiec musicie mi uwierzyc na slowo, ze rzeczywiscie tam bylam ;)
Mam nadzieje, ze moja relacja zachecila Was do odwiedzenia tego miejsca!
Dajcie znac jak to jest z Wami - czy lubicie tego typu atrakcje i czy kiedys tam byliscie?
Ja na pewno wybiore sie tam po raz kolejny, tym bardziej, ze co jakis czas otwierane sa nowe atrakcje!
Mam nadzieje, ze moja relacja zachecila Was do odwiedzenia tego miejsca!
Dajcie znac jak to jest z Wami - czy lubicie tego typu atrakcje i czy kiedys tam byliscie?
Ja na pewno wybiore sie tam po raz kolejny, tym bardziej, ze co jakis czas otwierane sa nowe atrakcje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz